43K views, 829 likes, 138 loves, 30 comments, 171 shares, Facebook Watch Videos from Joanna Kołaczkowska: Szymon Majewski He was born in Radom, where his parents – Hanna and Andrzej Karolak [1] – were officers of the Polish People's Army during the Polish People's Republic (they served in the Air Regiment and Missile Squadron). [2] [3] He appeared in the comedy television series Bao-Bab, czyli zielono mi in 2003. [4] He lived among others in Ustronie Morskie Tawakkul Karman. 1. Życiorys i biografia Szymona Majewskiego. Szymon Majewski jest polskim dziennikarzem i prezenterem. Urodził się 1 czerwca 1967 roku w Warszawie. 2. Wykształcenie. Z wykształcenia jest technikiem autoklawów medycznych. Był słuchaczem Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST. szymon majewski. Oceń jakość naszego artykułu: Magda POTWIERDZA rozstanie z Krzysztofem i wbija mu szpilę: "Nie musiałam wydawać oświadczenia godzinę po odcinku" Szymon Majewski San Francisco, CA. Connect Eric Hollas Software Engineer at Panic Button Games Austin, TX. Connect 谢天 Game Engine Programmer Shanghai. Connect Dịch Vụ Hỗ Trợ Vay Tiền Nhanh 1s. „Wierność jest sexy” – mówi Szymon, patrząc zakochanym wzrokiem na swoją żonę. A Magda? „Tylko nie mów do mnie jak do żony” – powiedziała kiedyś Szymonowi. A on od razu wiedział, że w ich kontaktach nie będzie miejsca na rutynę. Nigdy dotąd nie opowiadali o sobie w gazetach. A teraz? Teraz w końcu mamy okazję zobaczyć, jak między nimi iskrzy. Przed państwem najbardziej wytrwała para polskiego show-biznesu! Szymon, do czego służy żona? SZYMON MAJEWSKI: Zacznijmy od tego, że żona nikomu nie służy! Może Osamie żona służyła, ale mnie nie! A jak się tak głębiej zastanowię, to żona po prostu służy do... bycia z nią. A do czego służy mąż? MAGDA MAJEWSKA: Problem polega na tym, że nigdy nie chciałam, żebyśmy wskoczyli w role mąż – żona. Jak słyszę takie wypowiedzi: „Niech żony się spotkają, a my porozmawiamy”, „Przyjdę z moim starym”, „Matka, przynieś mi herbaty”, to aż mi słabo na myśl, że też należę do tej kategorii. Kategorii: żony. SZYMON: Właśnie! Jak mnie pytasz o żonę i męża, to w pierwszej chwili mam wrażenie, że nas to nie dotyczy. MAGDA: Nie wskoczyliśmy w tradycyjne role. Cały czas jesteśmy na takim fajnym etapie, że lubimy się bardzo, mamy o czym rozmawiać, czym się fascynować. Kiedy mówię, że dziś nie zrobiłam zupy, to nie ma awantury. Wiesz, my chyba nie jesteśmy mężem i żoną tak naprawdę... To kim jesteście? Zobacz także: SZYMON: Parą kochanków! Oczywiście! Niedawno jedna z gazet wysnuła daleko idące wnioski z tego, że nie piszę już erotyków dla „Playboya”. Gdzieś powiedziałem, że pisanie erotyków źle odbiło się na moim życiu seksualnym i oni wywnioskowali z tego, że ja już nie uprawiam seksu z żoną. Więc chcę wyraźnie ogłosić, że wraz z tym wywiadem dla „Gali” nastąpi powrót do naszego pożycia małżeńskiego! MAGDA: Szymon, spokojnie... SZYMON: A wracając do nazewnictwa. Kiedyś Magda powiedziała do mnie: „Tylko nie mów do mnie jak do żony”. To jest cytat z Osieckiej i ja wiem, o co jej chodzi. Chodzi o to, żeby nie używać wobec siebie takiego wyświechtanego, standardowego, małżeńskiego języka. Języka, w którym czuje się to śmiertelne znudzenie, często pogardę. Który jest jak mówienie do psa, na którego się tylko pokrzykuje. MAGDA: U nas nawet do psa tak się nie mówi! Nie chcecie, żeby nazywać Was mężem i żoną, ale jesteście nimi od 18 lat! SZYMON: I co ciekawsze, że u nas jest coraz ciekawiej. Na początku, jak się poznaliśmy – wiadomo – było fajnie. Potem był okres, kiedy byliśmy sobą trochę zmęczeni, ale teraz mamy renesans, wszystko tętni. Gdybym miał poradzić innym związkom, tobym powiedział, że należy przetrwać trudne momenty, bo potem następuje niesamowity czas. Ja teraz wiem, czego Magda chce, nie walczę już, żeby zmieniać jakieś jej cechy. Ona zaakceptowała moje dziwactwa. Magda, jakie dziwactwa musiałaś zaakceptować? MAGDA: To, że Szymon ciągle czegoś szuka. Jego życie to nieustanna pogoń za kluczami, portfelem, dokumentami, czapką. Ciągłe dzwonienie do kolegów, do kierowców taksówek i szukanie wszystkiego... Nie mam już z tym problemu, nawet mnie to śmieszy. Także już nie reaguję na nieprawdopodobny bałagan, który Szymon wokół siebie robi, bo zauważyłam, że on się stara. Czyli tajemnicą Waszego udanego małżeństwa jest to, że zaakceptowaliście swoje wady? SZYMON: Tak. Moim zdaniem związki, którym się nie udaje, koncentrują się zastanowić się, czy rzeczywiście nie da się na tych właśnie złych cechach, które są nie do zmiany w partnerze. Lepiej z tym żyć. Poza tym następne związki rozwalają się z reguły o to samo. Nazywam to dniem świstaka. My przetrwaliśmy, ale znam mnóstwo związków, które rozwaliły się po drodze. MAGDA: I moim zdaniem w tym środowisku rok małżeństwa powinien się liczyć podwójnie. SZYMON: Albo jak u psów – jeden rok to siedem lat! MAGDA: Więc jesteśmy razem 140 lat! Szymon, uważaj, bo staniesz się ulubieńcem portali katolickich po tych deklaracjach na temat małżeństwa... SZYMON: Już się stałem. Jest taka organizacja studencka – Akademickie Stowarzyszenie Katolickie Soli Deo. To stowarzyszenie zaprosiło mnie na dyskusję na temat wierności. Chętnie poszedłbym i pomówił o tym. Co byś powiedział? SZYMON: Że wierności nie można nakazać, że trzeba ją zbudować i pracować nad nią razem. Znam rodziny, które są razem od 30 lat, a nienawidzą się od 29. Tak naprawdę mam wrażenie, że tu nie zawsze musi pomóc religia. Ale dla mnie naprawdę największą wartością jest to, że wciąż jesteśmy razem. I nigdy nie ulegałeś pokusie? SZYMON: Nie. Ja się czasami zastanawiam, jak się buduje zdradę – na jakiejś potrzebie przeżycia emocji z kimś innym. Ale ja te emocje mam z Magdą. Dobre poznanie siebie gwarantuje, że związek ma temperaturę. A to ciekawe, bo zawsze wydawało mi się, że to poznanie siebie przynosi nudę, rutynę. MAGDA: Ja mam to szczęście, że Szymon nie do końca jest przewidywalny, więc o rutynie nie może być mowy. SZYMON: Afrodyzjakiem naszego związku jest taka niepewność, którą Magda wytwarza. Szymon, to jak to jest z tą zdradą, z pokusami? Masz jakieś? SZYMON: Mam włączoną taką funkcję przekierowania, na Magdę... A jak Tobie, Magdo, podoba się ktoś inny, np. smutny, zapatrzony w dal poeta? SZYMON: Ale ja właśnie taki byłem! To, że teraz mam rolę błazna, nie znaczy, że kiedyś nie byłem melancholijny! Szymon, nie przerywaj, teraz Magda opowiada o swoich pokusach. MAGDA: Czasami mam takie marzenie – jakże cudownie byłoby być ze spokojnym, poukładanym facetem. Oczywiście uciekłabym po tygodniu, bo to samo, co mnie pociąga, przeszkadza mi. Opowiedz jeszcze o swoich pokusach, Magdo. MAGDA: Mam pokusy, jestem normalną osobą. SZYMON: Magda pozostawia czasami taki niedosyt. I to sprawia, że wciąż jej pragnę, wciąż się o nią staram. Dlatego wierność jest sexy. Ale z Ciebie tradycjonalista. SZYMON: Ciekawe, że kiedy mówię, że wierność jest ważna, kiedy mówię, że ona jest między nami, to od razu mam zarzut, że jestem staromodny, że jestem tradycjonalistą. A ja jestem normalsem. To świat oszalał. MAGDA: Tak zwana wierność niesie ze sobą zapomniane cechy, na przykład odpowiedzialność. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie, bo sobie coś zadeklarowaliśmy, jesteśmy odpowiedzialni za dzieciaki, bo sobie postanowiliśmy, że nie będą z rozbitego domu... Mam wrażenie, że jestem na kazaniu, tacy idealni jesteście. A nie zdarzyło Wam się mieć kryzysu? I to takiego, że nawet sposób, w jaki oddycha ta druga osoba, Cię denerwuje? SZYMON: Bywa... MAGDA: Mamy tak... SZYMON: Ja bym ci mógł podać listę rzeczy, które denerwują mnie w mojej żonie. Po pierwsze: pies powinien wcześniej wychodzić na spacer. Za późno go zabierasz na spacer! MAGDA: Trudno jest zmienić dzieci, a co dopiero dorosłych ludzi! SZYMON: Ja zawsze staję po stronie kobiet rzuconych przez mężczyzn, którzy mieli kochankę... MAGDA: ...bo Szymon, jak wiadomo, jest kobietą... SZYMON: Jestem i mam coś takiego, że uważam, że straszne jest, że ludzie tak łatwo rozpieprzają coś, co tak długo budowali. Tu jestem staroświecki. Opowiedzcie jednak o swoich kryzysach. Jaki był plan ratunkowy? SZYMON: Mieliśmy jakieś dwa potknięcia, ale nie pomyślałem, żeby się rozstać… Jeżeli pracuje się nad ciałem, i Krzysztof Ibisz dorobił się muskulatury, to można pracować też nad związkiem, prawda?! Mówię NIE temu, że związek to tylko przyzwyczajenie. Wierność jest sexy, kiedy jest sexy. Konserwatysta z „Playboya”! MAGDA: Śmieszne jest to, że wszyscy myślą, że Szymon jest szalony, chodzi tyłem, bierze narkotyki, że my żyjemy jakoś inaczej, do góry nogami... SZYMON: Żebyś ty nas zobaczyła w jakąś sobotę! Jak my leżymy w salonie! Magda mi zarzuca nogi na pierś, ja jej robię masaż stóp. Leżymy pod kocem, oglądamy filmy, otwieramy wino... Dla mnie nie ma nic piękniejszego. Najlepiej jak są dzieci i pies, ale rozumiem, że powoli to już przeszłość. Nicnierobienie jest najprzyjemniejsze. Moja praca jest szałem, ekscytacją i spędzenie czasu z nogą Magdy jest moim największym marzeniem. Nuda. SZYMON: Ale jaka piękna. Pamiętasz, Magda, nasz wspólny wyjazd? Mogliśmy zostawić dzieci z babcią na dwa tygodnie. Pamiętam, że miałem w samolocie taki lęk: czy ja się nią jednak nie znudzę? Okazało się, że zachowywaliśmy się, jakbyśmy się dopiero poznali. Jak spotykaliśmy jakichś cudzoziemców i mówiliśmy, że już 10 lat jesteśmy po ślubie, to oni nie chcieli nam wierzyć. Przytuleni chodziliśmy, trzymając się za ręce. Na plaży leżeliśmy na jednym kocu. Wielu ludzi myślało pewnie, że facet poderwał babkę trzy dni temu. To było coś niesamowitego. Tęskniliśmy za dziećmi, ale bawiliśmy się genialnie. Ciągle gadaliśmy, czytaliśmy książkę, popisywaliśmy się przed sobą. MAGDA: I to jest coś, czego chciałabym nauczyć nasze dzieci – że małżeństwo to coś fajnego, że nam się udało i że warto nad tym pracować. To nie jest tak, że nam to spadło z nieba. Trzeba to kształtować. Dla naszych dzieciaków jesteśmy przykładem, że można. I nigdy w złości nie krzyknęliście: „Wyprowadzę się z tego domu”...? MAGDA: Mnie może raz zdarzyło się powiedzieć i Zośka się popłakała. SZYMON: Powiedziałaś coś takiego? Nie pamiętam. MAGDA: Do ciebie przecież powiedziałam! Zośka się popłakała i przez łzy powiedziała, żebym nie mówiła takich rzeczy. Ja sobie uświadomiłam, że my naprawdę coś zbudowaliśmy i jesteśmy odpowiedzialni za dzieci patrzące na nas. Tutaj znowu pojawia się niemodne słowo. Małżeństwo jest czasami szaleństwem? MAGDA: Małżeństwo i wychowanie dzieci to trochę bilet na pociąg w nieznane. SZYMON: No nie wiem. Innym też jest ciężko. Kiedy czytam o dziwnym życiu singli: co tydzień nowy partner, bankiety, drżące ręce, niepokój egzystencjalny, budzenie się co chwilę z kimś nowym, niepamiętanie imion – to im współczuję i myślę, że oni mają trudniej... Magda, czy żyjąc z Szymonem, też musisz być zabawna? Czujesz przymus odpowiadania żartem na jego żarty? MAGDA: Będąc z Szymonem, trzeba mieć ogromne poczucie humoru. Trzeba mieć duży dystans do siebie, dużo wyobraźni, dużo luzu życiowego, by na co dzień układać się z tym, co on niesie ze sobą. Gdybym nie miała poczucia humoru, nie wytrzymałabym tego. Co jest naprawdę zabronione w małżeństwie? MAGDA: Przekraczanie granicy drugiej osoby. Tej ostatecznej granicy. Parę razy się zbliżyliśmy do tego, ale nie poszliśmy tak daleko, żeby już nie było odwrotu. A jak Ty, Magdo, starasz się o Szymona? MAGDA: Jestem taka między słowami, między miejscami, jak by powiedziała Sofia Coppola. Jakieś spojrzenia, gesty, dotknięcia. Jak jesteśmy na przyjęciu, to ja podejdę i położę mu rękę na szyi. I to jest bardzo delikatne, a jednocześnie silne. SZYMON: Ja ciągle mówię Magdzie, że ją kocham, wysyłam SMS-y. Magdo, były momenty, kiedy musiałaś powalczyć o Szymona? MAGDA: Były momenty, kiedy widziałam, że trochę zwinął się w sobie. On ma taki charakter, że po pięciu minutach zapomina, o co się pokłócił, i już chciałby zapytać, czy idziemy do kina. Ale pewnego razu jego zły nastrój trwał dłużej. Kiedy widzę, że Szymon jest zgaszony, to zaczynam się martwić. SZYMON: Ja zawsze po kłótni to sobie myślę: „Znowu trzeba będzie tak trzy dni milczeć, nic nie będzie można załatwić. Ja wolę powiedzieć: „Sorry, sorry”, i załatwione. A kobiety robią jakieś lokaty. Lokata na milczenie – trzy dni. MAGDA: Ostatnio mój mąż zachował się idiotycznie. SZYMON: Byłem zmęczony. Bo – jak to się mówi – cierpię za miliony. Już jak to robiłem, wiedziałem, że zachowałem się beznadziejnie. Nazajutrz wyszedłem z psem, przyniosłem kwiatki... raczej trawy takie... Usiedliśmy do stołu, zaczęliśmy jeść. Nie chciałem, żeby był kwas. I Magda przyjęła moje przeprosiny. To jest ta zmiana. Kamień spadł mi z serca. Po czymś takim bardziej się staram. Łaskawość procentuje. Czego nie da się robić w dwoje w małżeństwie? MAGDA: Chyba wszystko się da. My się nie ograniczamy. Jak dzieci były małe i Szymon oświadczył, że chce z kolegą wyjechać na pięć tygodni do Ameryki Południowej, powiedziałam: „Jedź, nie ma problemu”. SZYMON: Ja chcę, żeby Magda miała swoje życie. Są momenty, kiedy potrzebuję resetu. Moje funkcjonowanie na zewnątrz jest permanentnym dawaniem widowiska. Ludzie ciągną ze mnie energię. Mam inny rodzaj relacji z otoczeniem niż przeciętny człowiek. I często jestem trochę tym zmęczony. Dla Magdy weekend jest po to, żeby gdzieś wyjść. A dla mnie, żeby się schować. Czy humor konserwuje? MAGDA: Jest niezbędny. Bez humoru małżeństwa się rozpadają. SZYMON: Może nie tyle humor, co pasja. A jak się kłócicie? MAGDA: Pamiętasz, jak się kłóciliśmy i kazałam ci iść do kolegów? Ty wyszedłeś, wróciłeś się i powiedziałeś: „A gdzie ja mam pojechać, jak ja się spotykam tylko z twoimi przyjaciół-kami?”. SZYMON: Ja mam problem z facetami, bo nie lubię elementu rywalizacji, który tam działa, taki wieczny pojedynek. MAGDA: Ostatnio zadzwoniła do mnie koleżanka. Powiedziała: „Wpadnij, będzie taki babski wieczór, przyjdzie osiem kobiet”. „To wpadnę z Szymonem” – stwierdziłam. A ona na to: „Z Szymonem, to oczywiste!”. Co Was podnieca? SZYMON: Wszystko. MAGDA: Ja lubię, jak Szymon się goli. SZYMON: Ostatnio się nie golę. MAGDA: Dlatego napisali, że nasze pożycie małżeńskie zamiera! SZYMON: Mnie się podobają plecy Magdy i to miejsce, gdzie zaczyna się pupa. Humor przydaje się w łóżku? Św. Augustyn twierdził, że współżycie dwójki ludzi zawsze jest śmieszne. MAGDA: Dla mnie nie. My mamy humor cały czas w ciągu dnia. Dlatego noce i wieczór to zupełnie inne emocje. SZYMON: Za bardzo mi na tym zależy, żebym z tego żartował. To jest rzecz istotna jak... niepodległość kraju. MAGDA: Co roku w sierpniu Szymon zaczyna powstanie. Teraz, od paru lat, od kiedy otworzyło się Muzeum Powstania Warszawskiego, Szymon jest nieobecny w sierpniu. SZYMON: Zdecydowaliśmy rodzinnie i oddaliśmy do Muzeum Powstania uniform dziadka i papierośnicę. Znasz przyjaciół dziadka z powstania? SZYMON: Tak. Raz w miesiącu mają spotkania w Alejach Ujazdowskich i przychodzę do nich. To ma dla mnie niesamowite znaczenie. To był mój ukochany dziadek, który zawsze powtarzał: „A że Szymon nie jest kiep, to z tej mąki będzie chleb”. Jakie małżeństwa Wam imponują? SZYMON: Małżeństwa z dużym stażem. My niedługo dojdziemy do 20 lat i to będzie jakiś konkret, chociaż jesteśmy już za tymi wszystkimi papierowymi, wełnianymi godami, jesteśmy już w metalach. Lubimy wyławiać pary starszych ludzi – pan w kapeluszu, pani karmi gołębie... MAGDA: Albo na bazarze... W ogóle ciekawią mnie ludzie, którzy zadają sobie trud bycia razem i imponuje mi to. Ostatnio czytałam o Kalinie Jędrusik i Dygacie. Ona miała kochanków, a on to akceptował. Dobrali się. I jak czciliście 18. rocznicę Waszego małżeństwa? SZYMON: Zrobiłem na rocznicę tatuaż. Te patyczaki to Magda i ja, trzymamy się za ręce. Napis S+M=WMN, czyli Wielka Miłość Nieskończona. A jakie były te Wasze początki? MAGDA: Poznaliśmy się w Szkole Policealnej Pracowników Socjalnych. Ja usiadłam w ławce obok Szymona. On spojrzał na mnie, ja na niego... i już. Szymon powiedział mi kiedyś, że już po trzech dniach naszej znajomości chciał mi się oświadczyć, ale stwierdził, że to głupio. SZYMON: A ty byłaś po rozstaniach i mówiłaś, że zero facetów w twoim życiu. MAGDA: Mieliśmy wtedy po 19 lat! SZYMON: Magda myślała, że to żeńska szkoła. Mnie ścigała armia. MAGDA: Ja pamiętam, jak spóźniona wpadłam do klasy, popatrzyłam na Szymona i myślę: „Jaka wielka baba!”. Dopiero jak na mnie spojrzał, to zauważyłam, że to facet. Mimo mojej racjonalności, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wasze dzieci są nastolatkami. Buntują się? SZYMON: Tak. Chociaż myślę, że trudniej jest im się zbuntować przy tak liberalnych rodzicach. MAGDA: Ja strasznie się cieszę, że mamy 18-letnią córkę. Zośka jest niesamowicie wyrobiona estetycznie. Uwielbiam z nią oglądać wystawy, chodzić do kina. Ona mnie inspiruje. SZYMON: Antek gra na perkusji i kiedy przechodziłem ostatnio obok jego pokoju, usłyszałem, jak gra ze słuchu kawałek Joy Division. Nagle moje dziecko gra kawałki, których słuchałem w młodości! To mnie niesamowicie wzruszyło. MAGDA: I nad takimi sprawami pracuje się dzień po dniu. Jak ktoś mnie pyta, co jest naszym sukcesem, to mówię, że naszym sukcesem jest to, że nasza córka, jak zdarzy się nam w sobotę poleżeć dłużej, przychodzi do nas i mówi: „I co? Nie będziemy jeść dziś razem śniadania?”. Coś, co było wartością dla mnie, staje się wartością dla dzieci! I to śniadanie trwa trzy godziny. Bo my w tym czasie rozmawiamy, kłócimy się, sprzeczamy, śmiejemy. SZYMON: Ja też pamiętam z mojego domu te śniadania, dopóki to się nie rozwaliło. MAGDA: Ja myślę, że my oboje jesteśmy trochę poobijani i jak się znaleźliśmy, to postanowiliśmy, że nasz dom będzie najważniejszym miejscem dla nas. Jakimi będziecie dziadkami? MAGDA: Myślę o tym często. To są moje ulubione myśli. Obserwuję, jak się zmieniamy, jak czas płynie. SZYMON: Wnukom będę opowiadał bajki o „suchym zbóju”. Myślicie o wspólnej starości? MAGDA: My już się razem starzejemy. Pokazujemy sobie, że tu coś obwisło, tu jest zmarszczka, tu siwy włos... To też jest śmieszne, obserwowanie siebie, przyglądanie się sobie... Starość jest sexy? MAGDA: W dobrym towarzystwie? Oczywiście! MAGDA I SZYMON MAJEWSCY - Szymon ma 44 lata, jest showmanem, satyrykiem i aktorem. Z wykształcenia technik autoklawów medycznych – sterylizacja gazowa i parowa. Był harcerzem. Napisał autobiogra fię pt. „Showman, czyli spowiedź świra”. W latach 1990-2004 Szymon pracował w Radiu ZET. Od września 2005 roku w TVN prowadzi program satyryczny Szymon Majewski Show. Stworzył postać Ędwarda Ąckiego. Od kwietnia 2011 roku Szymon Majewski jest twarzą PKO BP SA. Z żoną Magdą mają dwoje nastoletnich dzieci: Zo fię i Antoniego. Magda zajmuje się stylizacją wnętrz. Szymon, do czego służy żona? Szymon Majewski: Zacznijmy od tego, że żona nikomu nie służy! Może Osamie żona służyła, ale mnie nie! A jak się tak głębiej zastanowię, to żona po prostu służy do... bycia z nią. A do czego służy mąż? Magda Majewska: Problem polega na tym, że nigdy nie chciałam, żebyśmy wskoczyli w role mąż - żona. Jak słyszę takie wypowiedzi: "Niech żony się spotkają, a my porozmawiamy", "Przyjdę z moim starym", "Matka, przynieś mi herbaty", to aż mi słabo na myśl, że też należę do tej kategorii. Kategorii: żony. Szymon: Właśnie! Jak mnie pytasz o żonę i męża, to w pierwszej chwili mam wrażenie, że nas to nie dotyczy. Magda: Nie wskoczyliśmy w tradycyjne role. Cały czas jesteśmy na takim fajnym etapie, że lubimy się bardzo, mamy o czym rozmawiać, czym się fascynować. Kiedy mówię, że dziś nie zrobiłam zupy, to nie ma awantury. Wiesz, my chyba nie jesteśmy mężem i żoną tak naprawdę... To kim jesteście? Szymon: Para kochanków! Oczywiście! Niedawno jedna z gazet wysnuła daleko idące wnioski z tego, że nie piszę już erotyków dla "Playboya". Gdzieś powiedziałem, że pisanie erotyków źle odbiło się na moim życiu seksualnym i oni wywnioskowali z tego, że ja już nie uprawiam seksu z żoną. Więc chcę wyraźnie ogłosić, że wraz z tym wywiadem dla "Gali" nastąpi powrót do naszego pożycia małżeńskiego! Magda: Szymon, spokojnie... Szymon: A wracając do nazewnictwa. Kiedyś Magda powiedziała do mnie: "Tylko nie mów do mnie jak do żony". To jest cytat z Osieckiej i ja wiem, o co jej chodzi. Chodzi o to, żeby nie używać wobec siebie takiego wyświechtanego, standardowego, małżeńskiego języka. Języka, w którym czuje się to śmiertelne znudzenie, często pogardę. Który jest jak mówienie do psa, na którego się tylko pokrzykuje. Magda: U nas nawet do psa tak się nie mówi! Nie chcecie, żeby nazywać Was mężem i żoną, ale jesteście nimi od 18 lat! Szymon: I co ciekawsze, że u nas jest coraz ciekawiej. Na początku, jak się poznaliśmy - wiadomo - było fajnie. Potem był okres, kiedy byliśmy sobą trochę zmęczeni, ale teraz mamy renesans, wszystko tętni. Gdybym miał poradzić innym związkom, to bym powiedział, że należy przetrwać trudne momenty, bo potem następuje niesamowity czas. Ja teraz wiem, czego Magda chce, nie walczę już, żeby zmieniać jakieś jej cechy. Ona zaakceptowała moje dziwactwa. Magda, jakie dziwactwa musiałaś zaakceptować? Magda: To, że Szymon ciągle czegoś szuka. Jego życie to nieustanna pogoń za kluczami, portfelem, dokumentami, czapką. Ciągłe dzwonienie do kolegów, do kierowców taksówek i szukanie wszystkiego... Nie mam już z tym problemu, nawet mnie to śmieszy. Także już nie reaguję na nieprawdopodobny bałagan, który Szymon wokół siebie robi, bo zauważyłam, że on się stara. Czyli tajemnicą Waszego udanego małżeństwa jest to, że zaakceptowaliście swoje wady? Szymon: Tak. Moim zdaniem związki, na tych właśnie złych cechach, które są nie do zmiany w partnerze. Lepiej zastanowić się, czy rzeczywiście nie da się z tym żyć. Poza tym następne związki rozwalają się z reguły o to samo. Nazywam to dniem świstaka. My przetrwaliśmy, ale znam mnóstwo związków, które rozwaliły się po drodze. Magda: I moim zdaniem w tym środowisku rok małżeństwa powinien się liczyć podwójnie. Szymon: Albo jak u psów - jeden rok to siedem lat! Magda: Więc jesteśmy razem 140 lat! Szymon, uważaj, bo staniesz się ulubieńcem portali katolickich po tych deklaracjach na temat małżeństwa... Szymon: Już się stałem. Jest taka organizacja studencka - Akademickie Stowarzyszenie Katolickie Soli Deo. To stowarzyszenie zaprosiło mnie na dyskusję na temat wierności. Chętnie poszedłbym i pomówił o tym. Co byś powiedział? Szymon: Że wierności nie można nakazać, że trzeba ją zbudować i pracować nad nią razem. Znam rodziny, które są razem od 30 lat, a nienawidzą się od 29. Tak naprawdę mam wrażenie, że tu nie zawsze musi pomóc religia. Ale dla mnie naprawdę największą wartością jest to, że wciąż jesteśmy razem. I nigdy nie ulegałeś pokusie? Szymon: Nie. Ja się czasami zastanawiam, jak się buduje zdradę - na jakiejś potrzebie przeżycia emocji z kimś innym. Ale ja te emocje mam z Magdą. Dobre poznanie siebie gwarantuje, że związek ma temperaturę. A to ciekawe, bo zawsze wydawało mi się, że to poznanie siebie przynosi nudę, rutynę. Magda: Ja mam to szczęście, że Szymon nie do końca jest przewidywalny, więc o rutynie nie może być mowy. Szymon: Afrodyzjakiem naszego związku jest taka niepewność, którą Magda wytwarza. Szymon, to jak to jest z tą zdradą, z pokusami? Masz jakieś? SZYMON: Mam włączoną taką funkcję przekierowania, na Magdę... A jak Tobie, Magdo, podoba się ktoś inny, np. smutny, zapatrzony w dal poeta? SZYMON: Ale ja właśnie taki byłem! To, że teraz mam rolę błazna, nie znaczy, że kiedyś nie byłem melancholijny! Szymon, nie przerywaj, teraz Magda opowiada o swoich pokusach. MAGDA: Czasami mam takie marzenie - jakże cudownie byłoby być ze spokojnym, poukładanym facetem. Oczywiście uciekłabym po tygodniu, bo to samo, co mnie pociąga, przeszkadza mi. Opowiedz jeszcze o swoich pokusach, Magdo. MAGDA: Mam pokusy, jestem normalną osobą. SZYMON: Magda pozostawia czasami taki niedosyt. I to sprawia, że wciąż jej pragnę, wciąż się o nią staram. Dlatego wierność jest sexy. Ale z Ciebie tradycjonalista. SZYMON: Ciekawe, że kiedy mówię, że wierność jest ważna, kiedy mówię, że ona jest między nami, to od razu mam zarzut, że jestem staromodny, że jestem tradycjonalistą. A ja jestem normalsem. To świat oszalał. MAGDA: Tak zwana wierność niesie ze sobą zapomniane cechy, na przykład odpowiedzialność. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie, bo sobie coś zadeklarowaliśmy, jesteśmy odpowiedzialni za dzieciaki, bo sobie postanowiliśmy, że nie będą z rozbitego domu... Mam wrażenie, że jestem na kazaniu, tacy idealni jesteście. A nie zdarzyło Wam się mieć kryzysu? I to takiego, że nawet sposób, w jaki oddycha ta druga osoba, Cię denerwuje? SZYMON: Bywa... MAGDA: Mamy tak... SZYMON: Ja bym ci mógł podać listę rzeczy, które denerwują mnie w mojej żonie. Po pierwsze: pies powinien wcześniej wychodzić na spacer. Za późno go zabierasz na spacer! MAGDA: Trudno jest zmienić dzieci, a co dopiero dorosłych ludzi! SZYMON: Ja zawsze staję po stronie kobiet rzuconych przez mężczyzn, którzy mieli kochankę... MAGDA: ...bo Szymon, jak wiadomo, jest kobietą... SZYMON: Jestem i mam coś takiego, że uważam, że straszne jest, że ludzie tak łatwo rozpieprzają coś, co tak długo budowali. Tu jestem staroświecki. Opowiedzcie jednak o swoich kryzysach. Jaki był plan ratunkowy? SZYMON: Mieliśmy jakieś dwa potknięcia, ale nie pomyślałem, żeby się rozstać… Jeżeli pracuje się nad ciałem, i Krzysztof Ibisz dorobił się muskulatury, to można pracować też nad związkiem, prawda?! Mówię NIE temu, że związek to tylko przyzwyczajenie. Wierność jest sexy, kiedy jest sexy. Konserwatysta z "Playboya"! MAGDA: Śmieszne jest to, że wszyscy myślą, że Szymon jest szalony, chodzi tyłem, bierze narkotyki, że my żyjemy jakoś inaczej, do góry nogami... SZYMON: Żebyś ty nas zobaczyła w jakąś sobotę! Jak my leżymy w salonie! Magda mi zarzuca nogi na pierś, ja jej robię masaż stóp. Leżymy pod kocem, oglądamy filmy, otwieramy wino... Dla mnie nie ma nic piękniejszego. Najlepiej jak są dzieci i pies, ale rozumiem, że powoli to już przeszłość. Nicnierobienie jest najprzyjemniejsze. Moja praca jest szałem, ekscytacją i spędzenie czasu z nogą Magdy jest moim największym marzeniem. Nuda. SZYMON: Ale jaka piękna. Pamiętasz, Magda, nasz wspólny wyjazd? Mogliśmy zostawić dzieci z babcią na dwa tygodnie. Pamiętam, że miałem w samolocie taki lęk: czy ja się nią jednak nie znudzę? Okazało się, że zachowywaliśmy się, jakbyśmy się dopiero poznali. Jak spotykaliśmy jakichś cudzoziemców i mówiliśmy, że już 10 lat jesteśmy po ślubie, to oni nie chcieli nam wierzyć. Przytuleni chodziliśmy, trzymając się za ręce. Na plaży leżeliśmy na jednym kocu. Wielu ludzi myślało pewnie, że facet poderwał babkę trzy dni temu. To było coś niesamowitego. Tęskniliśmy za dziećmi, ale bawiliśmy się genialnie. Ciągle gadaliśmy, czytaliśmy książkę, popisywaliśmy się przed sobą. MAGDA: I to jest coś, czego chciałabym nauczyć nasze dzieci - że małżeństwo to coś fajnego, że nam się udało i że warto nad tym pracować. To nie jest tak, że nam to spadło z nieba. Trzeba to kształtować. Dla naszych dzieciaków jesteśmy przykładem, że można. I nigdy w złości nie krzyknęliście: "Wyprowadzę się z tego domu"...? MAGDA: Mnie może raz zdarzyło się powiedzieć i Zośka się popłakała. SZYMON: Powiedziałaś coś takiego? Nie pamiętam. MAGDA: Do ciebie przecież powiedziałam! Zośka się popłakała i przez łzy powiedziała, żebym nie mówiła takich rzeczy. Ja sobie uświadomiłam, że my naprawdę coś zbudowaliśmy i jesteśmy odpowiedzialni za dzieci patrzące na nas. Tutaj znowu pojawia się niemodne słowo. Małżeństwo jest czasami szaleństwem? MAGDA: Małżeństwo i wychowanie dzieci to trochę bilet na pociąg w nieznane. SZYMON: No nie wiem. Innym też jest ciężko. Kiedy czytam o dziwnym życiu singli: co tydzień nowy partner, bankiety, drżące ręce, niepokój egzystencjalny, budzenie się co chwilę z kimś nowym, niepamiętanie imion - to im współczuję i myślę, że oni mają trudniej... Magda, czy żyjąc z Szymonem, też musisz być zabawna? Czujesz przymus odpowiadania żartem na jego żarty? MAGDA: Będąc z Szymonem, trzeba mieć ogromne poczucie humoru. Trzeba mieć duży dystans do siebie, dużo wyobraźni, dużo luzu życiowego, by na co dzień układać się z tym, co on niesie ze sobą. Gdybym nie miała poczucia humoru, nie wytrzymałabym tego. Co jest naprawdę zabronione w małżeństwie? MAGDA: Przekraczanie granicy drugiej osoby. Tej ostatecznej granicy. Parę razy się zbliżyliśmy do tego, ale nie poszliśmy tak daleko, żeby już nie było odwrotu. A jak Ty, Magdo, starasz się o Szymona? MAGDA: Jestem taka między słowami, między miejscami, jak by powiedziała Sofia Coppola. Jakieś spojrzenia, gesty, dotknięcia. Jak jesteśmy na przyjęciu, to ja podejdę i położę mu rękę na szyi. I to jest bardzo delikatne, a jednocześnie silne. SZYMON: Ja ciągle mówię Magdzie, że ją kocham, wysyłam SMS-y. Magdo, były momenty, kiedy musiałaś powalczyć o Szymona? MAGDA: Były momenty, kiedy widziałam, że trochę zwinął się w sobie. On ma taki charakter, że po pięciu minutach zapomina, o co się pokłócił, i już chciałby zapytać, czy idziemy do kina. Ale pewnego razu jego zły nastrój trwał dłużej. Kiedy widzę, że Szymon jest zgaszony, to zaczynam się martwić. SZYMON: Ja zawsze po kłótni to sobie myślę: "Znowu trzeba będzie tak trzy dni milczeć, nic nie będzie można załatwić". Ja wolę powiedzieć: "Sorry, sorry", i załatwione. A kobiety robią jakieś lokaty. Lokata na milczenie - trzy dni. MAGDA: Ostatnio mój mąż zachował się idiotycznie. SZYMON: Byłem zmęczony. Bo - jak to się mówi - cierpię za miliony. Już jak to robiłem, wiedziałem, że zachowałem się beznadziejnie. Nazajutrz wyszedłem z psem, przyniosłem kwiatki... raczej trawy takie... Usiedliśmy do stołu, zaczęliśmy jeść. Nie chciałem, żeby był kwas. I Magda przyjęła moje przeprosiny. To jest ta zmiana. Kamień spadł mi z serca. Po czymś takim bardziej się staram. Łaskawość procentuje. Czego nie da się robić w dwoje w małżeństwie? MAGDA: Chyba wszystko się da. My się nie ograniczamy. Jak dzieci były małe i Szymon oświadczył, że chce z kolegą wyjechać na pięć tygodni do Ameryki Południowej, powiedziałam: "Jedź, nie ma problemu". SZYMON: Ja chcę, żeby Magda miała swoje życie. Są momenty, kiedy potrzebuję resetu. Moje funkcjonowanie na zewnątrz jest permanentnym dawaniem widowiska. Ludzie ciągną ze mnie energię. Mam inny rodzaj relacji z otoczeniem niż przeciętny człowiek. I często jestem trochę tym zmęczony. Dla Magdy weekend jest po to, żeby gdzieś wyjść. A dla mnie, żeby się schować. Czy humor konserwuje? MAGDA: Jest niezbędny. Bez humoru małżeństwa się rozpadają. SZYMON: Może nie tyle humor, co pasja. A jak się kłócicie? MAGDA: Pamiętasz, jak się kłóciliśmy i kazałam ci iść do kolegów? Ty wyszedłeś, wróciłeś się i powiedziałeś: "A gdzie ja mam pojechać, jak ja się spotykam tylko z twoimi przyjaciółkami?". SZYMON: Ja mam problem z facetami, bo nie lubię elementu rywalizacji, który tam działa, taki wieczny pojedynek. MAGDA: Ostatnio zadzwoniła do mnie koleżanka. Powiedziała: "Wpadnij, będzie taki babski wieczór, przyjdzie osiem kobiet". "To wpadnę z Szymonem" - stwierdziłam. A ona na to: "Z Szymonem, to oczywiste!". Co Was podnieca? SZYMON: Wszystko. MAGDA: Ja lubię, jak Szymon się goli. SZYMON: Ostatnio się nie golę. MAGDA: Dlatego napisali, że nasze pożycie małżeńskie zamiera! SZYMON: Mnie się podobają plecy Magdy i to miejsce, gdzie zaczyna się pupa. Humor przydaje się w łóżku? Św. Augustyn twierdził, że współżycie dwójki ludzi zawsze jest śmieszne. MAGDA: Dla mnie nie. My mamy humor cały czas w ciągu dnia. Dlatego noce i wieczór to zupełnie inne emocje. SZYMON: Za bardzo mi na tym zależy, żebym z tego żartował. To jest rzecz istotna jak... niepodległość kraju. MAGDA: Co roku w sierpniu Szymon zaczyna powstanie. Teraz, od paru lat, od kiedy otworzyło się Muzeum Powstania Warszawskiego, Szymon jest nieobecny w sierpniu. SZYMON: Zdecydowaliśmy rodzinnie i oddaliśmy do Muzeum Powstania uniform dziadka i papierośnicę. Znasz przyjaciół dziadka z powstania? SZYMON: Tak. Raz w miesiącu mają spotkania w Alejach Ujazdowskich i przychodzę do nich. To ma dla mnie niesamowite znaczenie. To był mój ukochany dziadek, który zawsze powtarzał: "A że Szymon nie jest kiep, to z tej mąki będzie chleb". Jakie małżeństwa Wam imponują? SZYMON: Małżeństwa z dużym stażem. My niedługo dojdziemy do 20 lat i to będzie jakiś konkret, chociaż jesteśmy już za tymi wszystkimi papierowymi, wełnianymi godami, jesteśmy już w metalach. Lubimy wyławiać pary starszych ludzi - pan w kapeluszu, pani karmi gołębie... MAGDA: Albo na bazarze... W ogóle ciekawią mnie ludzie, którzy zadają sobie trud bycia razem i imponuje mi to. Ostatnio czytałam o Kalinie Jędrusik i Dygacie. Ona miała kochanków, a on to akceptował. Dobrali się. I jak czciliście 18. rocznicę Waszego małżeństwa? SZYMON: Zrobiłem na rocznicę tatuaż. Te patyczaki to Magda i ja, trzymamy się za ręce. Napis S+M=WMN, czyli Wielka Miłość Nieskończona. A jakie były te Wasze początki? MAGDA: Poznaliśmy się w Szkole Policealnej Pracowników Socjalnych. Ja usiadłam w ławce obok Szymona. On spojrzał na mnie, ja na niego... i już. Szymon powiedział mi kiedyś, że już po trzech dniach naszej znajomości chciał mi się oświadczyć, ale stwierdził, że to głupio. SZYMON: A ty byłaś po rozstaniach i mówiłaś, że zero facetów w twoim życiu. MAGDA: Mieliśmy wtedy po 19 lat! SZYMON: Magda myślała, że to żeńska szkoła. Mnie ścigała armia. MAGDA: Ja pamiętam, jak spóźniona wpadłam do klasy, popatrzyłam na Szymona i myślę: "Jaka wielka baba!". Dopiero jak na mnie spojrzał, to zauważyłam, że to facet. Mimo mojej racjonalności, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wasze dzieci są nastolatkami. Buntują się? SZYMON: Tak. Chociaż myślę, że trudniej jest im się zbuntować przy tak liberalnych rodzicach. MAGDA: Ja strasznie się cieszę, że mamy 18-letnią córkę. Zośka jest niesamowicie wyrobiona estetycznie. Uwielbiam z nią oglądać wystawy, chodzić do kina. Ona mnie inspiruje. SZYMON: Antek gra na perkusji i kiedy przechodziłem ostatnio obok jego pokoju, usłyszałem, jak gra ze słuchu kawałek Joy Division. Nagle moje dziecko gra kawałki, których słuchałem w młodości! To mnie niesamowicie wzruszyło. MAGDA: I nad takimi sprawami pracuje się dzień po dniu. Jak ktoś mnie pyta, co jest naszym sukcesem, to mówię, że naszym sukcesem jest to, że nasza córka, jak zdarzy się nam w sobotę poleżeć dłużej, przychodzi do nas i mówi: "I co? Nie będziemy jeść dziś razem śniadania?". Coś, co było wartością dla mnie, staje się wartością dla dzieci! I to śniadanie trwa trzy godziny. Bo my w tym czasie rozmawiamy, kłócimy się, sprzeczamy, śmiejemy. SZYMON: Ja też pamiętam z mojego domu te śniadania, dopóki to się nie rozwaliło. MAGDA: Ja myślę, że my oboje jesteśmy trochę poobijani i jak się znaleźliśmy, to postanowiliśmy, że nasz dom będzie najważniejszym miejscem dla nas. Jakimi będziecie dziadkami? MAGDA: Myślę o tym często. To są moje ulubione myśli. Obserwuję, jak się zmieniamy, jak czas płynie. SZYMON: Wnukom będę opowiadał bajki o "suchym zbóju". Myślicie o wspólnej starości? MAGDA: My już się razem starzejemy. Pokazujemy sobie, że tu coś obwisło, tu jest zmarszczka, tu siwy włos... To też jest śmieszne, obserwowanie siebie, przyglądanie się sobie... Starość jest sexy? MAGDA: W dobrym towarzystwie? Oczywiście! - rozmawiała Anna Kaplińska-Struss ************************** MAGDA I SZYMON MAJEWSCY - Szymon ma 44 lata, jest showmanem, satyrykiem i aktorem. Z wykształcenia technik autoklawów medycznych - sterylizacja gazowa i parowa. Był harcerzem. Napisał autobiografię pt. "Showman, czyli spowiedź świra". W latach 1990-2004 Szymon pracował w Radiu ZET. Od września 2005 roku w TVN prowadzi program satyryczny Szymon Majewski Show. Stworzył postać Ędwarda Ąckiego. Od kwietnia 2011 roku Szymon Majewski jest twarzą PKO BP SA. Z żoną Magdą mają dwoje nastoletnich dzieci: Zofię i Antoniego. Magda zajmuje się stylizacją wnętrz. Nareszcie, po latach walki z wiatrakami, przebił się ze swoim humorem do szerokiej widowni. Uprawia żart niewinny, gdy "wkręca" gwiazdy w programie "Mamy Cię!", i odważną satyrę polityczną w "Szymon Majewski Show". Za ten drugi zbiera już nawet nagrody, a publiczność nie może uwierzyć, że nie zebrał batów, bo jest tak nieprzejednany w kpieniu z polityków. Gdy "Szymon Majewski Show" zniknął z ekranu na czas ferii, jego twórca i gospodarz dostawał maile o treści: "Wiedziałem, że pana zdejmą, taki pan ostry. Cholera, szkoda...". Nie szkoda - bo nie zdjęli. Przeciwnie, "Show" ma coraz większą widownię, więc Show Must Go On. GALA: Jako nastolatek byłeś chudzielcem, którym kompletnie nie interesowały się dziewczyny. Tak przynajmniej siebie opisywałeś parę lat temu. Teraz wydaje się, że jesteś pewnym siebie, zadowolonym z życia człowiekiem. Pozbyłeś się kompleksów? SZYMON MAJEWSKI: Jestem już innym facetem. Do wielu rzeczy podchodzę z dużo większym optymizmem. Mimo że nic tego nie zapowiadało. Moje liceum było pasmem dramatów. Powtarzałem klasy, nie zdałem matury, siedziałem w wieczorówce, potem dramatycznie uchylałem się przed służbą wojskową. To wcale nie wyglądało różowo. GALA: Powiedziałeś kiedyś, że wszelkie twoje działania są podszyte "lękiem przed stratą". Czego się boisz? Straty kobiety, miłości, pracy, poczucia humoru? Niczego konkretnego. Mam gdzieś głęboko w sobie przeświadczenie, że wszystko jest mgliste i niepewne. Dziś jest fajnie, ale jutro może być całkiem inaczej. Tak zostałem wychowany. W PRL-u droga kariery była jasna i prosta: kończysz podstawówkę, idziesz do zawodówki, kończysz specjalizację "frezarka" i cześć, idziesz do pracy w Ursusie. A jak jesteś nieprzystosowany, idź do Kotańskiego, niech cię uleczy. Takie było myślenie. GALA: Dziewczyny rzeczywiście cię lekceważyły? Fakt, nie podobałem się. Dziewczęta nie zwracały uwagi na takich eterycznych gości jak ja. Im podobali się faceci z grubymi przedramionami, typ kulturysty, piłkarza. Taki, co to rzuca oszczepem, potrafi pluć przez zęby, fajnie gwiżdże i przeskakuje przez płot. Ja żadnej z tych rzeczy nie potrafiłem. I to mnie na podwórku rozkładało. Do tego czułem się trochę nieprzystosowany. GALA: Byłeś typem depresyjnym? Tak, i coś z tego zostało mi do dziś. Oczywiście jestem pogodny, ale wszelkie tragedie, o których czytam w prasie, wciąż działają na mnie depresyjnie. Czasem na kilka dni. GALA: Jak wygląda twoja "depresja"? Izolujesz się od ludzi, zamykasz się w sobie? Nie. Uciekam w pracę. Jest taka psychologiczna zasada - nożyc. Im większego masz doła, tym bardziej generujesz w sobie miły nastrój. Organizm ma w sobie wewnętrzny prozac. Paradoksalnie w takich momentach przychodzi mi do głowy najwięcej żartów. GALA: Jak żona znosi twoje doły? Z dołami jest jeszcze pół biedy. Gorzej, gdy mam "górki" i przychodzi mi do głowy, by klepnąć ją w pupę. Ona tego nie znosi, jak każda kobieta. I kiedy już widzę, że ta moja ręka zbliża się do jej pośladków, zawsze wiem, że nie powinienem tego robić. Ale jest już za późno. To jest prawdopodobnie jakiś atawizm. Facet lubi podkreślić w ten sposób stan posiadania: "tak, to jest moja własność". GALA: Potem prosisz o wybaczenie, mrożąc róże w lodówce albo zapraszając żonę na wino na trawniku w centrum Warszawy? O Jezu, to było osiemset lat temu! Rzeczywiście na urodziny wręczyłem kiedyś Magdzie zamrożoną różę. Zapraszałem ją również na wino na trawniku, chcąc ją poderwać. Ale trochę obawiam się, że nie jestem już tym romantycznym rycerzem, Don Kichotem, jakim byłem. Nie potrafię tak pokazać uczucia. Być może mam mniejszą skłonność do efektownych akcji, ale nadal uważam, że najważniejsze w związku to nie zanudzić się. GALA: Miewacie z Magdą ciche dni? Przy mojej gadatliwości nie ma na to szans. Jeśli już, to przez trzy dni ona nic nie mówi, a ja mówię cały czas. Mamy kompletnie inną energię i to nas ratuje. Magda jest dużo bardziej introwertyczna i czasem ciężko z niej wydusić, co gdzieś tam głęboko w niej siedzi. Jak ma jakiś problem, nierzadko po tygodniu się o nim dowiaduję. A wiesz, jak mówią o Magdzie? Żona Columbo. Bo Columbo godzinami opowiadał o swojej żonie, a nigdy nie było jej na wizji. Magda też nigdy się w mojej pracy nie pokazuje. A w takich sytuacjach zawsze jest podejrzenie, czy ona w ogóle istnieje. GALA: Mimo wszystko wydaje się, że nadal masz w sobie coś z Don Kichota. Od lat walczysz z wiatrakami o uznanie dla własnego poczucia humoru. Poza tym twój stosunek do żony to wypisz wymaluj historia błędnego rycerza i Dulcynei. Ten mit jest mi bardzo bliski. Zawsze chciałem być takim rycerzem, który podjeżdża po swoją wybrankę na białym koniu, po czym, nie schodząc z siodła, dzwoni do niej z dołu przez komórkę, że opłacił wszystkie rachunki, a dzieci zawiózł do teściowej. Po czym proponuje jej podróż do Galerii Mokotów na zakupy (wierzchowca można tam zaparkować na wielopoziomowym parkingu). Następnie lecą na weekend do Sopotu, do hotelu, w którym Gołota stłukł wszystkich po twarzach. Don Kichot jest genialną postacią, jakiej zawsze brakowało mi w literaturze polskiej. Nasi rycerze typu Zawisza Czarny musieli być zawsze nieskazitelni, dzielni, zaangażowani w sprawę. A mnie podoba się, że facet w szyszaku może mieć swoje słabości, a całą energię poświęca na walkę z czymś irracjonalnym. Ta historia ładnie obrazuje także moją działalność. Z jednej strony jestem poważnym facetem, silnym mężczyzną, biznesmenem za przeproszeniem (bo mam własną firmę, która ma pieczątki!) i tak dalej, ale też siedzi we mnie chłopak, który pojmuje rzeczywistość kompletnie inaczej niż rówieśnicy. Być może jest to nawet coś na pograniczu lekkiej choroby. GALA: Twoja żona to akceptuje? Jej to odpowiada. Mimo że - jak czasem żartuje - żyjemy w dwóch różnych filmach. Ja jestem kimś z ekranizacji "Don Kichota" właśnie albo jakiejś zwariowanej komedii, a Magda ewidentnie jest zaczerpnięta z "Rozważnej i romantycznej". Mnie zekranizował ktoś taki jak Tarantino, z kolei Magdę Curtiz, reżyser "Casablanki". Ja cały czas gadam, non stop przekazuję światu grepsy i inne ukryte treści. Ona jest wręcz bohaterką kina niemego. Nie mówi zbyt wiele, jest zwiewna, eteryczna. I czasem, jeśli chcę się czegoś dowiedzieć, muszę poczekać na napisy końcowe. GALA: Wyobrażasz sobie, że ona cię rzuca? Zdaję sobie sprawę, że w środowiskach mediów rotacja jest duża. Warszawskie elity cały czas potrzebują dostawy świeżej krwi, a to, jak wiadomo, działa prokreacyjnie. To może kiedyś okazać się dla mnie zgubne, bo czuję, że Magda bardzo się facetom podoba. Nie chcę o tym rozmyślać, ale jeśli na bankiecie pojawia się trzystu pięknych, dwustu niebrzydkich i ze stu pięćdziesięciu całkiem przystojnych, to ktoś na kimś może oko zawiesić. A jak już zawiesi, nigdy nie wiadomo, jak to się może skończyć. Kiedy czytam w gazetach, że tysiące bardzo zakochanych niegdyś par się rozstaje, daje mi to do myślenia. Ale jakoś nie mam wrażenia, że mnie również może się to przytrafić. GALA: Często bywasz o Magdę zazdrosny? Dość często i nawet lubię ten stan. Lubię patrzeć na nią oczami innych facetów. Jak mówiłem, moja żona podoba się facetom i bawię się w podsycanie pewnego rodzaju niepewności. Czasem, gdy idziemy razem na imprezę, wypuszczam ją kilka metrów przed sobą i obserwuję gości, którzy się za nią oglądają. GALA: Co czujesz w takich momentach? Uwielbiam to. Czuję się dumny. Powiem więcej. Podejrzewam, że mogłoby mi się spodobać, gdybym zobaczył moją żonę w ramionach innego mężczyzny, jak się całują. Oczywiście ta moja kontemplacja trwałaby pięć sekund, po czym rzuciłbym się na niego i prawdopodobnie bym go zabił. Ale przez te pięć sekund czułbym dreszczyk, mając świadomość, że jest dobrze. Że ta dziewczyna ma coś w sobie. Bo jeśli jest na nią tylu chętnych... GALA: Rzeczywiście jest tylu chętnych? Na szczęście oboje dawkujemy sobie wyjścia na bankiety i nie ma zbyt wielu okazji do takich akcji. Na rautach bywamy pewnie raz czy dwa razy w miesiącu, ale z racji ciśnienia, jakie wytworzyło się ostatnio wokół mojej osoby, jeśli tylko gdzieś się pojawię, w co drugiej gazecie widzę potem swoje zdjęcie. To może sprawiać wrażenie, że nic innego nie robimy. GALA: Twoja żona polubiła to "bywanie"? Na szczęście nie jest to dla niej dramat. Magda ma bardzo zdrowe do tego podejście. Ona lubi się bawić, tańczyć, pobyć w fajnym towarzystwie. I dla niej nie jest problemem spędzenie pół nocy w klubie, nawet w środku tygodnia, podczas gdy ja wszystko, co dzieje się po północy, nazywam dożynkami. Około dwunastej jestem już zwykle potwornie senny i wszystko, co dzieje się później, nie ma u mnie racji bytu. Wracam do domu. GALA: I zostawiasz żonę samą? Raczej oboje wracamy. Raz się zdarzyło, że Magda poszła sama. GALA: A czujesz czasem potrzebę "lansu", czyli promowania się poprzez "bywanie"? Nie mam poczucia, że jeśli na jakąś imprezę nie pójdę, przestanę się liczyć w towarzystwie albo ominie mnie wiekopomne wydarzenie. Ostatnio łapię się na tym, że największą frajdę sprawia mi siedzenie przed kominkiem. GALA: Może się starzejesz? Coś jest na rzeczy. O czym przekonałem się niedawno, siedząc w samochodzie. Odkryłem w sobie niezawodny atrybut starości i przyznaję, że nie spodziewałem się go tak wcześnie. Patrzyłem w lusterko i co tam zobaczyłem? Długi, dwucentymetrowy siwy włos w nosie. Mój dziadek zawsze mi powtarzał: "Wnuku, jak się pojawią siwe włosy w nosie, czas jechać do Ciechocinka". Chcąc zatrzeć ślady, wyrwałem atrybut starości z korzeniami i na razie udaję, że nic się nie stało. GALA: Boisz się, że stracisz poczucie humoru, a w związku z tym pracę? Boję się, że ktoś kiedyś może mi wytknąć, że nie mam odpowiedniego papierka. Przyjdzie smutny pan z PiS-u i powie: "Panie Szymonie, powołaliśmy komisję do badania prowadzących programy rozrywkowe i niestety nie spełnia pan kryteriów. Prześledziliśmy ścieżkę pana kariery i musimy z przykrością stwierdzić, że robi pan błędy językowe i w ogóle źle pan się prezentuje. W związku z tym odcinamy panu dostęp do mikrofonu". Ale może aż tak źle nie będzie. Bardziej boję się wypalenia. Tego, że któregoś dnia skończą mi się pomysły. W mediach dość często widać ludzi, którzy nie są w stanie dalej udźwignąć ciężaru własnego programu. Nie ma tam już nic kreatywnego, a wszystko toczy się jedynie siłą rozpędu. GALA: Może rządzący nie potraktują cię poważnie. Jesteś w tej chwili uważany za naczelnego Piotrusia Pana tzw. IV RP. W pełni utożsamiam się z tą opinią. W części na pewno jestem takim człowiekiem, który nie chce dojrzeć. Bo jeżeli dojrzałość ma nieść za sobą zgorzknienie, frustrację, niezadowolenie, nos na kwintę, to ja się na to nie godzę. Wolę cały czas się wydurniać. Utwierdzam się w tym przekonaniu, gdy spotykam znajomych z dawnych lat. Ludzi w moim wieku wyglądających jak Alan Greenspan. Poważnych i zachmurzonych. Tak jakby każdy z nich dźwigał ciężar amerykańskiej giełdy oraz losy telefonii komórkowej i światłowodów. GALA: Ta opinia nie przeszkadza ci w życiu? Nie. Nawet urzędnicy ostatnio wydają się bardziej wyluzowani. Dostałem list z urzędu skarbowego z dopiskiem "Mamy Cię!". GALA: W swoim programie coraz częściej żartujesz z polityki i polityków. Masz ambicje stańczykowe? Przede wszystkim chcę dawać radość. Bardzo cieszy mnie, gdy dostaję list ze szpitala, w którym pan po perforacji wrzodów pisze, że boli go cholernie, ale dzięki mojemu programowi trochę łatwiej to znieść. GALA: Nie kusi cię, by dostarczając ludziom rozrywki, jednocześnie powiedzieć im coś ważnego między słowami? Bardziej uważni na pewno co nieco w tych programach wyłapią. Ale też bez przesady. Mam wrażenie, że jeśli my wszyscy, którzy przygotowujemy ten talk show, kiedyś poczujemy, że mamy mentorskie zapędy, będzie to początek końca. Boję się sytuacji, że któregoś dnia mogę wpaść na pomysł, by kandydować na prezydenta. Oczywiście, kiedy ktoś podchodzi do mnie i mówi, że mój program to misja i kaganek oświaty przysłonięty konwencją żartu, od razu się obruszę. Ale po chwili zawsze może mi przyjść do głowy, że może jestem Ignacy Krasicki albo Hugo Kołłątaj. Dlatego staram się bronić przed takimi sytuacjami. GALA: Jak to się dzieje, że kiedy ty bardzo ostro żartujesz, wszyscy mówią pod nosem: "cóż, kabaret". Kiedy w podobny sposób zażartuje Kuba Wojewódzki, następnego dnia w gazecie można przeczytać, że "cham"? Tobie po prostu dużo więcej się wybacza. Myślę, że to dwa całkiem inne programy. Mój jest rozrywkowo-kabaretowy, a Kuby to raczej talk show psychiatryczny, wiwisekcja. Ludzie widzą, że przede wszystkim chcę się bawić. Poza tym za mój show odpowiada cała armia ludzi. Piszących teksty, występujących w "Rozmowach w tłoku". Program Kuby jest bardziej zorientowany na prowadzącego. On jest odbierany raczej jako punkowiec anarchista, ja mam opinię harcerzyka. Ludzie lubią harcerzy. Kuba jest mistrzem w innej dziedzinie. GALA: Masz świadomość czegoś, co można by nazwać granicą obciachu? Mam. I całkiem świadomie czasem przekraczam tę granicę. Kiedy na początku roku Rosjanie zaczęli nam przykręcać kurek z gazem, od razu wiedziałem, że trzeba to skomentować w stylu bawarskim, czyli dość ordynarnym numerem, który mimo to mnie okropnie śmieszył. I zrobiłem to. Pod hasłem: "w przypadku problemów z gazem każdy może postarać się o własne zasilanie", wszedłem do studia z małą kuchenką gazową, z rurką gumową wsadzoną do spodni z tyłu, na wysokości tyłka. Greps straszny. Od początku wiedziałem, że to jazda po bandzie. Wyszedłem na ring, mając świadomość, że po dziesięciu sekundach będę Gołotą po nokaucie. I tak się stało. Pewna publicystka poużywała sobie wtedy na mnie okrutnie. GALA: Warto było się tak wystawiać? Myślę, że tak. Nie ukrywam, że bardzo lubię tematy "okołospodniowe". Jako inspiracja do żartu kręci mnie erotyka, seks. Mimo że do niedawna sam uważałem tego rodzaju humor za domenę niemiecką i ostatnią "rzepę", teraz sam czasem korzystam z tego rodzaju twardych grepsów. GALA: To burzy trochę twój wizerunek specjalisty od humoru abstrakcyjnego, czyli "wyższego lotu". Może tak jest. Ale z drugiej strony powszechnie uwielbiany Monty Python, a więc angielski humor w najlepszym wydaniu, też nie stronił od tego. Choćby słynna scenka w barze, w której facet rzyga, aż zarzygiwuje się na śmierć. To też była totalna abstrakcja. A jednocześnie przy tym moja kuchenka gazowa to niewinny pensjonarski żarcik. GALA: Na zdjęciach sprzed ośmiu czy dziesięciu lat masz image typu: "pan poeta, romantyk". Dłuższy, falujący włos, spojrzenie wrażliwca. Teraz, jak na ciebie patrzę, przychodzi mi na myśl raczej: "zadziorny ironista", taki, co to się nie zawaha szpilę wbić w czuły punkt. Telewizja cię tak zmieniła? Na pewno. Dzięki temu nabrałem pewności siebie. Przełomowe dla mnie było spotkanie Rinkego Rooyensa, producenta "Mamy Cię!" i "Szymon Majewski Show", który mi powiedział: "Szymuś, po prostu bądź taki, jaki jesteś, nie musisz niczego udawać. Nie hamuj się w niczym, najwyżej to zmontujemy". Pomógł mi też Edward Miszczak z TVN, chociaż wiem, że wielu ludzi go przede mną ostrzegało. Mówili mu: "Daj sobie spokój z Majewskim, bo to niszowy humor. Będzie go oglądało najwyżej paru ludzi: Bill Gates, Leszek Możdżer, Krzysztof Penderecki i Tymon Tymański, i komputerowcy, którzy rozszyfrują dowcipy dzięki kodowi zerojedynkowemu". Ale on zaryzykował i chyba nie żałuje. Rozmawiał Maciej Wesołowski Nr 7/2006, od 13 do 19 lutego 2006 13 Zobacz galerię Onet To nie koniec Magdy M.! Na antenie telewizji TVN trwa emisja serialu "Magda M. 20 lat później", czyli dalszej części przygód najbardziej znanej polskiej prawniczki, w roli której wystąpił... Szymon Majewski. 1/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet To nie koniec Magdy M.! Na antenie telewizji TVN trwa emisja serialu "Magda M. 20 lat później", czyli dalszej części przygód najbardziej znanej polskiej prawniczki, w roli której wystąpił... Szymon Majewski/ fot. TVN / Adam Oleksiak 2/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 3/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 4/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 5/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 6/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 7/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 8/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 9/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 10/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 11/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 12/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak 13/13 Nie Magda, a Szymon M. Onet Szymon Majewski jako Magda M./fot. TVN / Adam Oleksiak Data utworzenia: 17 września 2007 00:54 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj. Po 17 latach wspólnego życia Szymon i Magdalena Majewscy nadal wyglądają i zachowują się jak para zakochanych w sobie nastolatków. I choć czas płynie, oni nadal wpatrzeni są w siebie jak w obrazek. Chodzą za rączkę, całują się i nie przeszkadza im nawet to, że są w miejscu pełnym ludzi, jak ostatnio podczas otwarcia restauracji Biała Gęś Magdy Gessler. Przytuleni i uśmiechnięci wyglądają uroczo, aż miło się na nich patrzy.

magda i szymon majewscy